Moje
życie przed Nim zeszło na zupełnie drugi plan. Nie jest ważne co czułam i jaka
byłam zanim Go spotkałam. Poznaliśmy się w zwyczajny sposób. Żadnych
fajerwerków i miłości od pierwszego wejrzenia. Mogłabym nawet stwierdzić, że od
pierwszego wejrzenia było jedynie obrzydzenie i niechęć. Cholerna niechęć. On
był jednym z tych chłopaków, których nienawidziłam najbardziej. On i Jego
koledzy, czyli wielka piątka z ogromnym ego i jeszcze większymi sumami na
kontach. Odkąd zaczęłam studia, znałam
go jedynie z widzenia. Lecz któregoś wiosennego dnia, wszystko się
zmieniło. Ten dzień był początkiem końca. Jak zwykle, cała piątka podjechała
pod budynek szkoły na swoich najdroższych motorach. Może i lubiłam ten środek
transportu, jednak właściciele byli okropni. Gapili się na każdego i wciąż się
ze wszystkich śmiali. Rzucali obrzydliwymi tekstami, a ich zachowanie było niewarte
opisu. Najgłośniejszy z nich wszystkich był jeden, oparty o swój bądź co bądź
wypasiony motor. Właśnie On. Średniego wzrostu brunet, w czarnej skórzanej
kurtce, białym podkoszulku i przetartych czarnych jeansach. Na nosie miał
markowe okulary przeciwsłoneczne, a na twarzy cholernie cwaniacki i pewny
siebie uśmieszek. Uśmieszek, który zapamiętałam na całe życie.
Tego
dnia zajęcia skończyłam wyjątkowo późno. Wolnym krokiem wyszłam z uczelni. Od
razu zauważyłam, że wielka piątka po raz tysięczny dręczy jakichś biednych
ludzi i śmieje się na całą okolicę. Przewróciłam jedynie oczami, zarzuciłam na
ramię torbę i ruszyłam przed siebie. Miałam zamiar przemknąć przed nimi jak
najszybciej. Byłam pewna, że mnie też nieźle się oberwie. Wzięłam głęboki
oddech i ruszyłam szybkim krokiem. Niestety, nie udało mi się przejść
niezauważalnie. Usłyszałam za sobą krzyki i gwizdy. Postanowiłam to olać. Jakaś
wewnętrzna siła zmusiła mnie, bym odwróciła się choć na sekundę. Od razu
spotkałam się ze wzrokiem bruneta, który zsunął okulary. Wpatrując się we mnie
oblizał delikatnie wargę i uśmiechnął się zawadiacko.
-
Ej mała! Może się zabawimy? – Krzyknął. Pokazałam mu środkowy palec i ruszyłam
w swoją stronę.
Nienawidziłam takich kolesi. I mimo, że nie grzeszył urodą, nie
chciałam mieć z nim nic wspólnego. Frajer o wysokiej samoocenie i drogim
motorze. Najlepsze słowa opisujące tego chłopaka.
Dotarłam
na przystanek i oparłam się o ścianę pobliskiego budynku. Włożyłam
słuchawki i mrużąc oczy, wsłuchiwałam
się w muzykę. Nagle poczułam na nadgarstku zaciskającą się dłoń, a chwilę potem
zostałam pociągnięta w nieznanym mi kierunku. Kiedy otworzyłam oczy,
zauważyłam, że ów tajemniczy chłopak ciągnie mnie gdzieś za sobą. Zdjęłam
szybko słuchawki.
-
Co jest?! Zostaw mnie – Rzuciłam podniesionym głosem, wyrywając się. Nic nie
odpowiedział, nawet się nie odwrócił. Weszliśmy w jakąś małą uliczkę, a on
popchnął mnie na ścianę. Zbliżył się do mnie tak bardzo, że mogłam poczuć
zapach jego perfum i szybki oddech.
-
Nie ładnie się zachowałaś. – Wyszeptał w końcu. Mimo, że miał okulary, ja
czułam jak przeszywa mnie wzrokiem. –
Chyba trzeba cię nauczyć kultury. – Szeptał, muskając moje policzki palcem.
-
Mnie? Mówi to koleś, który śmieje się ze wszystkich naokoło, a sam jest
dupkiem? – Rzuciłam z ironią i od razu tego pożałowałam. Zdjął okulary i
powiesił je sobie na koszulce. Chwytając mnie za gardło, przyparł jeszcze
mocniej do ściany. Pokręcił głową i zbliżył twarz. Wtedy dopiero zauważyłam
kolor jego oczu. Lazurowe i błyszczące tęczówki.
-
Złe posunięcie mała. – Wysyczał przeraźliwie niskim głosem i zacisnął dłoń na
moim gardle. – Ja chcę się tylko zabawić. – Dotknął moich pośladków i zacisnął
na jednym dłoń. Z moich ust wydobył się cichy jęk, przez co on uśmiechnął się
jeszcze szerzej. Jego dłoń z gardła, przeniosła się na moją pierś. Wciągnęłam
powietrze, korzystając z tego, że w końcu mogłam swobodnie oddychać. Nie
zdążyłam jednak zareagować, kiedy jego duża dłoń, łapczywie ścisnęła moją
pierś. Przez cały czas, czując jego
bliskość na ciele miałam tak ogromną gęsia skórkę, jakiej nie miałam jeszcze
nigdy dotąd. Moje wnętrzności szalały. Zebrałam się na odwagę i w końcu
ogarnęłam swoje myśli. Odepchnęłam go od siebie.
-
Ja nie chcę się z tobą bawić i nie mam zamiaru mieć z tobą nic wspólnego. –
Stwierdziłam i podniosłam swoją torbę. Nie zdążyłam odejść kiedy usłyszałam za
sobą jego szyderczy śmiech.
-
Właśnie widziałem. Jeszcze się spotkamy mała, a wtedy poznasz prawdziwe
znaczenie słowa „zabawić się”. – Rzucił za mną niskim głosem i roześmiał się, a
mnie przeszły nieprzyjemne ciarki.
Miałam
szczęście, bo kiedy wróciłam na przystanek mój autobus właśnie się podstawiał.
Dopiero kiedy usiadłam na jednym z siedzeń, mogłam swobodnie odetchnąć.
Wyjrzawszy przez okno, dostrzegłam znany mi skądś motor, zatrzymujący się obok
mojego autobusu. Kiedy spojrzałam na
twarz właściciela, moje serce od razu się zatrzymało. Brunet wpatrywał się we mnie, oblizując wargę, by
później językiem pokazać mi o co mu tak naprawdę chodzi. Wzdrygnęłam się i
szybko odwróciłam głowę.
Rozdział świetny, tak jak cały blog. Z niecierpliwością czekam na next-a :)
OdpowiedzUsuńna razie powiem tylko jedno: nie mogę przeżyć go takiego no! ;oo
OdpowiedzUsuńfajnie, że opowiadanie masz już w całości napisane, przynajmniej wiem, że go nie zawiesisz nagle :) co prawda nie bywam często na blogach, ale wszystko nadrabiam, więc czekam na następny, bo jestem ciekawa jak to rozwiniesz!
pozdrawiam cieplutko i zapraszam do siebie na nowy xx
cause-im-still-breathing.blogspot.com